Wschód słońca nad Angkor Wat

Są miejsca na ziemi gdzie magia wschodu słońca urosła wprost do legendy. Gdzie każdy podróżnik poruszony opisami w przewodnikach, na stronach internetowych, w albumach fotograficznych, czy na zwykłych pocztówkach, uważa za swój punkt honoru także ustawić się z aparatem i pstryknąć fotkę.

wschód słońca fotografia Angkor Wat

Miałem okazję odwiedzić kilka takich miejsc, ale to u stóp świątyni w Angkor Wat wymaga osobnego potraktowania.

W przypadku Angkor Wat nie tylko sam spektakl przyrody robi wrażenie, ale nie mniej ciekawa jest obserwacja reakcji tłumów turystów odwiedzających ten arcywspaniały kompleks świątyń.

Otóż z każdego przewodnika i z każdej, nawet najbardziej wyblakłej pocztówki wiadomo, że najlepsze ujęcia wschodu słońca są te wypracowane już przez sztaby zawodowych fotografów na skraju położonej naprzeciw świątyni sadzawki. Stąd widać najlepiej wieże całego kompleksu, a dodatkowo przepięknie odbijają się one w wodzie. Wraz z refleksem wschodzącego słońca daje to naprawdę cudowne ujęcia.

Angkor Wat wschód słońca

Ale zrobić takie zdjęcie wcale nie jest łatwo. Szczególnie, kiedy jesteś śpiochem i lubisz sobie pospać. Jak śpisz do piątej rano, to zapomnij, że zdążysz tu dojechać tuk tukiem z pobliskiego Siem Reap, kupić bilet, dojść na miejsce i wbić nogi swojego statywu w wymarzonym miejscu nad samą wodą. Tam już sterczą setki ludzi i każdy w pogotowiu czeka na zajętym przez siebie stanowisku bojowym. Nieprzebyty mur turystów-fotopstryków i fotografów. Ci ze statywami, to w większości Japończycy. Poddenerwowani, podekscytowani. Czekają.

Angor Wat zdjęcie  wschodu słońca

Słońce nie śpieszy się wcale z przyjściem. Jest jeszcze ciemno. Zapobiegliwi sprzedawcy oferują przy wejściu latarki, aby sobie nóg nie połamać na kamienistej, kilkusetletniej, pełnej dziur grobli prowadzącej do wnętrza kompleksu.

Niebo jest ciemne, wygląda jakby burzowe. Duża wilgotność powietrza w azjatyckim klimacie sprawia, że jest ono inne niż nad Polską. Ciemne, wiszące, przytłaczające. W tej szarówce górują wieże centralnego kompleksu Angkor Wat.

Wschodni skrawek nieba stopniowo rozjaśnia się. Już można robić pierwsze zdjęcia. Zgromadzony nad wodą tłum dostrzega pierwsze odbicie w wodzie wież i murów świątyni. Strzelają migawki aparatów.

Fotografia Angor  Wat

Robi się coraz jaśniej, światło zmienia się z minuty na minutę i przybywa okazji i pomysłów na nowe ujęcia.

Przez chwilę można się przyjrzeć samym turystom, jaką niesamowicie różnorodną tworzymy mieszankę narodowościową i kulturalną. Przeważają chyba Koreańczycy, dużo Japończyków, Kambodżan, rozlega się język angielski, niemiecki, francuski, hiszpański, rosyjski, a także dużo nam bliższy czeski i polski. Po prostu CAŁY ŚWIAT.

A czym robimy zdjęcia? Japończycy moją po kilka różnych obiektów, korpusów aparatów, statywy. Obok mnie stoi podekscytowana para. Ona i on mają przewieszone całe torby z niezbędnym osprzętem fotograficznym. Jeden, dwa aparaty zwisają na pasku u szyi. Fotograf przeciska się, zapiera, nie popuści swojej pozycji nikomu innemu, aby nie uronić tego jedynego, właściwego ujęcia.

tłum turystów Angkor Wat

Koreańczycy robią zdjęcia tabletami. Tak, w tej części świata, tablet w ręce turysty to nic dziwnego. Te uniwersalne urządzenie, które pozwala zrobić fotkę, wysłać ją mailem, przejrzeć ze znajomymi pozostałe fotografie, porozmawiać przez Skype z domem i poczytać coś w podróży robi furorę. Młodzież ma przeważnie ogromne telefony komórkowe w stylu Galaxy Note lub tablety 7”. Robi tym zdjęcia i jak widzę ma to sens. W ręku przy sobie mają cały czas urządzenie do komunikacji, informacji i rozrywki, które jest w ciągłym użyciu.

Pozostała większość turystów fotografuje czym się da, od małej małpki wygrzebanej z dna szuflady, bo najnowszy krzyk techniki, jakiś bezlusterkowiec lub top kompakt.

Lecz oto nagle następuje niesamowite poruszenie. Wreszcie słońce tonące dotąd w gęstych jak smoła chmurach przedarło się przez dziurę. Błysnęło. Oczom ukazują się jeden za drugim piękne obrazy. Szum migawek aparatów jest niesamowitym wrażeniem. Nikt nic nie mówi, słychać tylko odgłosy sprzętu i naciskania tysięcy spustów. Mechanicznych, elektrycznych, dotykowych.

Po chwili słońce znowu zachodzi za wiszące chmurzyska. Nie jest już tak ciasno, następują przetasowania nad brzegiem sadzawki, zmiana pozycji, poszukiwanie nowego tematu, innego ujęcia.

Angkor Wat turyści

I znowu słoneczko pojawia się nad Angor Wat. Tym razem już na stałe i aż do wieczora będzie świecić nad świątynią mocnym, palącym światłem. Pięknie odbija się w wodnej toni i nikt nie odjedzie dzisiaj zawiedziony. A przywieziona do domu wakacyjna fotografia będzie zdobić ściany domów, ekrany komputerów, strony galerii, blogów i tapety komórek. Warto było.

Comments are closed.