Noc nad Orinoko
Noc spędzona nad rzeką Orinoko w Wenezueli nie należała do spokojnych. Hotel Mis Palafitos, to kilkadziesiąt maciupkich domków wzniesionych na palisadach wprost w środku dżungli.
Kiedy nadchodzi noc, milkną jedne zwierzęta i zaczynają odzywać się inne. Dżungla i rzeka Orinoko nigdy nie zasypia. Coś tam ćwierczy, pluszcze, kwili. Zaaferowany nie możesz zasnąć, a nawet nie chcesz zmrużyć oka, aby nic z tego nie przegapić. Ściany domków zbudowane są z moskitiery chroniącej przed insektami, ale niezatrzymującej na szczęście żadnych dźwięków.
Długie siedzenie nad samą rzeką, długie nocne rozmowy z nowymi przyjaciółmi nad popularną tutaj butelką wenezuelskiego rumu. Na lokalny drink składa się rum, Coca-Cola, limonka i obowiązkowy lód, który serwują tutaj często i gęsto. Na rumie zresztą też nie oszczędzają. Nie na darmo utarło się skojarzenie, że Indianie lubią wodę ognistą.
Świeca, oprócz płonących naftowych kaganków była jedynym w okolicy źródłem światła.
W samym środku nocy odzywają się małpy wyjce. Samce wykonują swój szalony ryk. Przychodzi on falami, narasta i zanika. I tak prawie pół nocy. Zresztą posłuchajcie sami!
Rano każdy zadaje drugiemu pytanie: Słyszałeś!? Słyszałeś TO!!?? Tak kończy się niezapomniana noc nad Orinoko.