Wąwóz Vintgar
[Słowenia i Alpy Julijskie, część 3]
Ileż to już się człowiek wąwozów naoglądał w życiu. Czy warto jechać do jeszcze jednego i płacić 4 euro za wejście? Już pierwsze kilkadziesiąt metrów ścieżki po zawieszonych na ścianach kanionu Vintgar mostkach pokazuje, że warto.
Jeżeli gdzieś na Ziemi istnieje mityczna kraina Lothlorien, opisana przez Tolkiena we Władcy Pierścieni, gdzie Galadriela pływa łodzią wraz ze swoim królewskim orszakiem, a elfy leśne przemykają po skalnych półkach, to może to być właśnie Wąwóz Vintgar. Takie przynajmniej wrażenia nasuwają się podczas przemierzania zawieszonych na skałach bajkowych mostków i kładek, omijania białych kipieli i turkusowych zatoczek.
Znawcą nie jestem, ale znalazłem tu takie bogactwo świata roślin, że byłem zaskoczony. W Polsce często tworzy się rezerwaty przyrody dla zachowania jednego, rzadkiego gatunku, a tutaj takich będących pod ochroną roślin rosła koło siebie nieprzebrana ilość.
Ze świata roślin rozpoznałem i zapamiętałem:
- języcznik pospolity
- kopytnik pospolity
- marzanka wonna
- zanokcica skalna
- zanokcica murowa
- goryczka tojeściowa
- paprotka zwyczajna
- konwalia majowa
- konwalia dwulistna
- kokorycz wonna
- przylaszczka pospolita
- niecierpek pospolity
- czworolist pospolity,
a z drzew to wierzby, leszczyny, klony i jawory.
Dodatkową atrakcją Wąwozu Vintgar jest … kamienny wiadukt kolejowy poprowadzony ponad nim.
Drewniane galerie podwieszone do skał wąwozu Vintgar.
Skomplikowane struktury geologiczne.
Jest to miejsce o niespotykanym uroku i koniecznie trzeba je zobaczyć. Najlepiej rano lub późno wieczorem, bo za dnia to tam są tysiące ludzi.