Gliwice – Łany Wielkie na nartach biegowych
Wybrałem się dziś na biegówki specjalnie późno, aby spotkała mnie przyjemność obserwowania zachodzącego słońca.
Samochód zostawiłem na ulicy Widokowej, której nazwa już sama mówi za siebie.
Na polach stare, przysypane nocnym śniegiem ślady. Poleciałem tak jak tydzień temu w stronę Ostropy, po czym skręciłem na zachód w stronę hałdy nieczynnej już kopalni obok Lasu Żyznawa. Do niedawana stacjonowało tam jeszcze wojsko, teraz pozostały opuszczone koszary i podwójne zasieki z drutu kolczastego. Gdyby tak się wyprowadzili z Lasu Łabędzkiego, to bym się jeszcze bardziej ucieszył.
Warunki były bardzo niepowtarzalne. Na twardej skorupie zleżałego i zmrożonego śniegu spoczywał spadły w nocy puszek. Nie były istotne żadne drogi, można było jechać gdzie oczy poniosą. Jak się znudził klasyk to łyżwą, a potem znowu zmiana.
Na moście nad autostradą sielski obrazek. Nad Łanami Wielkimi wisiało czerwono-pomarańczowe zachodzące słońce. Po polu latały sobie sarenki.
Tak się rozpędziłem i zajechałem w sumie kawałek drogi od auta. Na szczęście powrót w linii prostej nie zajmuje dużo czasu. Nie trzeba sie było trzymać dróg i ścieżek. Jechałem na przełaj, widząc gdzieś tam daleko na horyzoncie Las Dąbrowa i mając wokół siebie kilometry wolnej przestrzeni – tylko dla mnie.